Kazałem jej pójść a ona tak po prostu bez niczego powiedziała:
- Niby dlaczego?
Powiem szczerze nie spodziewałem się tego po niej. Przejechała ręką po łańcuchu i zapytała:
- Ale super, na pewno się nie wyrwie?
I uśmiechnęła się w dosyć nietypowy sposób. Odwzajemniłem uśmiech i powiedziałem:
- Spokojnie, ze mną nic ci się nie stanie.
- A może właśnie przez to że jestem z tobą powinnam się jeszcze bardziej bać? - zaśmiała się.
- Jeśli pod skórą nie chowasz kagune nie masz się czego bać. Za zabijanie ludzi mi nie płacą. - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej przymykając oczy.
- No dobra wróćmy do ciebie. - powiedziałem wracając wzrokiem na ghula. Podsunąłem walizkę i zacząłem wyliczankę, wskazując palcem na kolejne metalowe narzędzia i nie tylko.
- Ene.... Due.... Like .... Fake. Mamy zwycięzcę! - krzyknąłem radośnie podnosząc kombinerki.
Kutsechi patrzyła zaciekawiona.
- Boję się że jesteś już na tyle slaby że przy odcinaniu palców się wykrwawisz dlatego dzisiaj pobawimy się inaczej.
Zdjąłem mu zakrwawione skarpety i popatrzyłem na jego stopy.
- No wszystkie palce ładnie się zagoiły.
Ghul nie miał języka, bo już pierwszego dnia się go pozbyłem nie mógł powiedzieć ani jednego sensownego słowa, bełkotał coś tylko i próbował nieudolnie krzyczeć.
Kombinerkami po kolei i bardzo powoli wyrwałem mu wszystkie paznokcie u nóg, wpychając mu je do gardła i zaszywając usta gdy już wszystkie dwadzieścia były wyrwane. Dziwiłem się że Kutsechi jeszcze nie uciekła z tąd z krzykiem,
Ghul machał nogami na lewo i prawo. Chlapiąc krwią z miejsc gdzie jeszcze przed chwilą były paznokcie.
- Zaczynasz mnie wkurzać. - mruknąłem i sięgnąłem po gwoździe. - Kutsechi potrzymaj jedną nogę . - dodałem.
Ta posłusznie przytrzymała stopę słabego ghula.
Popatrzyłem się ostatni raz na niego i powiedziałem:
- To może trochę zaszczypać. - i uśmiechnąłem się niewinnie.
Po czym wbiłem gwóźdź w pierwszy palec w tym miejscu gdzie niedawno był paznokieć. On darł się w niebogłosy a Kutsechi się przyglądała.
Gdy wszystkie dwadzieścia palców było już unieruchomione, wstałem otarłem mieszaninę potu i jego krwi z czoła po czym powiedziałem:
- I co nie było aż tak źle prawda?
Popatrzyłem na Kutsechi która cofnęła się nieco . Podniosłem z podłogi zakrwawione kombinerki zacząłem się nimi bawić podrzucając i łapiąc.
- Może teraz ty chcesz spróbować? - zapytałem.
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz