Powoli przechadzałem się po mieście. Było dość ciemno a w okolicy nie widziałem żadnej osoby. Przynajmniej żadnej żywej osoby. A więc mogłem powoli się przechadzać po mieście bez żadnych zahamowań. Przy okazji korzystałem z faktu, że takie spacery przyprawiają mnie o nowe pomysły. A to było dobre dla mnie i mojej pracy. Im więcej masek tym więcej klientów. Mnie raczej nie było widać. Byłem w cieniu. A lampy mnie nie oświetlały. W około nikogo nie widziałem. Może druga osoba także była w cieniu? A może po prostu druga osoba była cieniem? Nigdy nie wiadomo. Byleby na nikogo nie wpaść. Bo wtedy byłoby mnie bardzo łatwo dostrzec.
Westchnąłem cicho i rozejrzałem się po okolicy. Było raczej dość chłodnawo. A atmosfera na dworze także nie wyglądała na zbytnio ciekawą. No, ale przynajmniej wpadłem na pomysł. Maska w ciemnych kolorach z przebłyskami bieli. Czyli tak jak było tamtego wieczoru. Nie było jednak pochmurnie. Więc taka maska wydawała mi się jak na razie dobra. Dopiero po chwili wyrwałem się z zamyślenia w momencie gdy an kogoś wpadłem.
-Przepraszam…- spojrzałem na tą osobę.
(ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz