piątek, 29 lipca 2016

Od Michael'a c.d. Hikari

Starałem skupić się na unormowaniu oddechu, jednak coś nie wychodziło. Zanim zdążyłem na chłodno przemyśleć swoją sytuację, bez wycelowania strzeliłem w dziewczynę-ghula. Jakże łatwo jest się wkręcić w szał zabijania; za jednym strzałem idą kolejne i nawet nie zastanawiasz się już, czy to co robisz jest złe czy dobre. Mniejsza z tym, że dziewczynie mój bezsensowny strzał nie zrobił krzywdy, gdyż w nią nie trafiłem.
Westchnąłem ciężko i przyłożyłem wierzchnią część dłoni, w której trzymałem pistolet do swoich spierzchniętych, suchych warg.
Dopiero, gdy naprawdę skupiłem się na "wrogu", dostrzegłem, że jest jednak ranny. I to dość paskudnie. Czyżby pojedynek między ghulami? Nieważne, czas uciekać.
- Wybacz, nerwy. Dzięki, że dajesz mi żyć - powiedziałem, opuszczając broń i przeszedłem obok dziewczyny, nie chowając broni, jednak szybko zatrzymałem się. Z końca ulicy dobiegały mnie niezbyt przyjazne głosy.
~ Wysoki, jasne włosy, ciemne ubranie. Wbiegł tu z drugiej strony.
~ Jaką miał broń?
~ Zabił Kenjirō nożem, nie wiadomo czy miał coś jeszcze.
~ Tak czy inaczej, nie będzie...
Kilka par stóp zbliżało się w moją stronę. Zakląłem ze wściekłością i cofnąłem się do ghula.
- Hej, ta rana wygląda niezbyt ładnie, prawda? - odezwałem się w miarę cicho. Mój głos brzmiał milutko, ale obrzydliwie sztucznie. Nie ma to jak przymilać się do kogoś,  do kogo przed chwilą strzeliło się bez powodu. - Idzie tu kilku niebezpiecznych gości, chciałem Cię tylko uprzedzić. Myślę, że powinnaś to wiedzieć. Wiesz, nie zabiłaś mnie, więc powinienem okazać wdzięczność.
Gadałem jak opętany, aż w końcu głosy stały się głośniejsze, bardziej zajadliwe, a kroki stąpania zmieniły się w bieg. Popędziłem w kierunku, z którego przybyłem - zahamowałem tuż przed wyłonieniem się z cienia. Na ulicy stał samochód, któremu nie musiałem się przyglądać, by wiedzieć, że nie wróży mi nic dobrego.
Cofnąłem się. Byłem otoczony przez ludzi wpływowego polityka, nie miałem dokąd uciec.
Wróciłem do dziewczyny, która mnie oszczędziła.
- Może chciałabyś się jakoś dogadać i wspólnymi siłami spróbować się stąd ulotnić? - spytałem, serwując jej zdesperowany uśmiech człowieka chorego psychicznie.


(Hikari, wybacz, że tak długo to trwało, ale ta końcówka za cholerę nie chciała mi się ładnie ułożyć ;_;)
<Tak więc oddaję ten niedopracowany, zrobiony "na szybko" twór>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz