niedziela, 24 lipca 2016

Od Kurumi C.D Juuzou

Gdy tylko wróciłam do domu, zmarnowana rzuciłam się na łóżko. Zanim jednak zasnęłam, trochę pomyślałam. Na co go w ogóle oszczędziłam? Przecież on, gdyby dowiedział się, że to byłam ja, mógłby zawiadomić pozostałym Inspektorów, a nawet i sam mnie z łatwością załatwić. Westchnęłam ze wściekłością i przewróciłam się na plecy, zasłaniając przy tym ręką oczy. Wtedy przypomniałam sobie o Akashim. Był mi winny zapłatę, której nie odebrałam od razu po zakończeniu tego całego cyrku. Cmoknęłam znacząco i zanim się obejrzałam, zapadłam w głęboki sen.
Obudziłam się dość wczesnym porankiem. Wstałam i ogarnęłam się trochę, abym w miarę wyglądała, kiedy nawiedzę byłego już zleceniodawcę. Po ubraniu się w codzienne ciuchy zasięgnęłam po torbę, do której wsadziłam ciuchy na przebranie, jakieś drobne oraz maskę. Tak na wszelki wypadek, gdyby nie wywiązał się z umowy i żeby w takim momencie nikt nie zapamiętał mej twarzy. Westchnęłam cicho, spoglądając znużonym okiem wnętrze pokoju, po czym przekroczyłam próg. Upłynęło dość sporo czasu, zanim w końcu odnalazłam ich teraźniejszą kryjówkę. Nałożyłam maskę i weszłam do środka jak gdyby nigdy nic. Czułam wzrok tych wszystkich mięśniaków na sobie, tak jakbym trafiła pod jakiś zły adres. Ja jednak szłam przed siebie w zaparte. Po chwili dwójka z nich stanęła mi na drodze. Ten bliżej mnie, strzelił palcami i nachylił się, choć nadal mu nie dorównywałam. Zaśmiał się, mając papierosa w paszczy.
- Co tu taki słodki cukiereczek jak ty, robi w tak obrzydliwej i niesprzyjającej norze?
- O to samo mogłabym zapytać cię -Prychnęłam, wymijając mężczyzn.
No cóż, chyba nie załapał aluzji, ponieważ szybko złapał mnie za ramię i odwrócił swoją stronę. Wyglądał na wściekłego. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego rozzłoszczone oczy. Już miał mi przywalić, kiedy powiedziałam bez większego przekonania.
- Długo jeszcze będziesz narażał swoich ludzi na śmierć, tylko żeby popatrzeć, jak mnie obijają za to, że wczoraj cię zignorowałam i przedziurawiłam?
Chłopak zdziwiony spojrzał w lewo. Postąpiłam tak samo. Tak jak myślałam, krył się w cieniu, za filarem, obserwując wszystko z dala. Bał się? Wściekał się? Tego nie wiem, miał kamienny wyraz twarzy, lecz mogłam wyczuć na kilometr napięcie rosnące z każdym jego krokiem zbliżającym się do mnie. Obrzuciłam go zaciekawionym spojrzeniem. W końcu, wycedził, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Puść ją...
- Ale!
- Mówię, puść! -Warknął, zwracając się do mężczyzny, lecz równie szybko powrócił do mnie -Czego tu szukasz?
Otrzepałam się z kurzu i zrobiłam kilka małych kroczków w jego kierunku.
- Nie zapomniałem może o... no sama nie wiem -Odchyliłam głowę, przykładając palec do namalowanych ust, jak jakaś pusta lalka, lub cwane dziecko -Wróciłam po zapłatę za wczoraj?
Akashi wzdrygnął się, lecz odpowiedział groźnym tonem.
- A jeżeli ci tego nie wynagrodzę, to co zrobisz?
Rozłożyłam ręce, jakbym chciała wskazać na te całe towarzystwo, po czym zaśmiałam się cicho.
- Rzecz jasna, zabiję was lub bardzo mocno pokiereszuje. A co myślałeś? Że odejdę? Że zostawię to, bez zapłaty za tak ciężką robotę?! -Przyłożyłam teatralnie dłoń do skroni i uchyliłam ciało do tyłu, jakbym w tym momencie miała zasłabnąć i zwalić się na ziemię.
Skaza zgrzytnął zębami, a następnie pstryknął palcami, a chłopak, który chciał mnie walnąć, zniknął w jakimś korytarzu. Po chwili jednak wrócił z jakąś starą księgą. Prychnęłam złośliwie i zbliżyłam się do ciemnowłosego. On zaś otwarł książkę i zaczął ją wertować. Stanęłam zaledwie kilka centymetrów od niego i przyglądałam się z uwagą na przelatujące kartki. W końcu zatrzymał się, po czym odwrócił książkę tak, abym mogła przeczytać. Wskazał na lewą stronę, gdzie widniało jakieś pożółkłe zdjęcie, oraz jakieś stare zapiski. Pochwyciłam skórzany przedmiot i odwróciłam się plecami do niego, próbując odczytać to, co było tam napisane. "Wszystko jasne... Dlatego potrzebował mojej pomocy." Zamknęłam z hukiem książkę, po czym zrzuciłam ją na ziemię. Splotłam palce w koszyczek i wyciągnęłam je przed siebie, rozciągając się przy tym.
- Rozumiem, dlaczego mnie potrzebowałeś... Chciałeś zemścić się na swoim bracie, ale... -Spojrzałam na niego przez ramię i wycedziłam gorzko -Co mi po tym?
- Przecież on też zalazł ci za skórę, nieprawdaż? Chyba dobrze pamiętam! To przecież on cię zdradził, to on powiedział CCG gdzie się ukrywasz! I gdyby nie ja, mogłabyś gryźć piach!
Prychnęłam znacząco, a następnie zaczęłam szaleńczo się śmiać. Zakryłam otwory na oczy dłonią i pochyliłam się, trzymając drugą dłonią brzuch.
- Doprawdy... i myślisz, że byle gówno zdoła mnie przekupić?! HAHA! -Odwróciłam się w jego stronę i skrzywiłam swoje ciało -Niestety... zaprzepaściłeś swoją szansę, Skaza, a wraz z tobą, twoi pracownicy -Wskazałam na nich jednym skinieniem -Jak już powiedziałeś, będę gryzła glebę, ale znacznie później niżeli wy... -Uśmiechnęłam się, a z pleców uniosły się cztery macki.
Szybko rozprawiłam się z jego ludźmi, pozostawiając ich na wpół martwych. Ostatni został mi on. Podeszłam do niego i złapałam go za koszulę, po czym grzmotnęłam o filar, zawalając go. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, doprowadzając się do porządku.
Szłam ulicami, aż w pewnym momencie ktoś na mnie wpadł i wyrwał moją torbę. Zanim zdołałam zareagować, ktoś wyminął mnie i zaczął gonić oprawcę. Trafiliśmy do ślepej uliczki. Doszłam tam jako ostatnia, dlatego też ujrzałam nieżywego już złodziejaszka, oraz chłopaka, podchodzącego do mnie z moją torbą w dłoni. Będąc dość blisko mnie, podał mi torbę, z której uleciała maska. W tym samym momencie dojrzałam w pełni jego twarz. To był...
- Juuzou...!
Wzdrygnęłam się lekko, po czym niepewnie się uśmiechnęłam. On zaś zaczął się mi przyglądać z niebywałą dokładnością. Zmrużył oczy i uchylił się lekko przede mną.
- Skąd masz tę maskę? -Zapytał, nie odrywając wzroku ze mnie.
Przełknęłam ślinę, lecz odpowiedziałam ze stoickim spokojem.
- Na cóż ci ta informacja? -Kiedy zauważyłam, że chce już coś powiedzieć, szybko wyprzedziłam go, uśmiechając się niewinnie -To już nawet nie można być w tym mieście fanatykiem masek?
- Fanatykiem? -Zdziwił się, stając prosto. Spojrzał na ziemię i chciał pochwycić maskę, lecz zwinnym ruchem wyprzedziłam go. Złapałam maskę w dłoń i wsadzając wskazujący palec w dziurę od oka, zakręciłam nią.
- Owszem! Przecież... -Zatrzymałam ją i spojrzałam na nią z uczuciem i tak jakbym się rozmarzyła -Są to bardzo piękne rzeczy, nie uważasz? -Zwróciłam głowę w jego stronę i obrzuciłam pytającym spojrzeniem.
Na twarzy chłopaka pojawił się mały grymas, który szybko zakrył, odwracając delikatnie głowę. Zaśmiałam się cichutko, lecz i tak zatkałam usta dłonią.
- Chyba ci nie pokrzyżowałam planów...?
Białowłosy prychnął oburzony, krzyżując tym samym ręce na swojej piersi. Udało mi się, chyba to kupił. Zaśmiałam się w duchu, lecz ciągnęłam farsę dalej, aby być pewną, że w całości połkną haczyk. Zmieniłam swoją szczęśliwą minę, na minkę zbitego psa.
- Bardzo przepraszam, że wprowadziłam cię jakikolwiek błąd... To może -Zaczęłam wiercić koniuszkiem buta o ziemię, jakbym była zawstydzona -Może skusisz się na mały, przepraszający poczęstunek? Rzecz jasna ja stawiam -Posłałam nadal smutny, lecz delikatny uśmiech.
Juuzou długo nie czekając, zwrócił się ponownie w mą stronę, a w jego oczach ujrzałam pewnego rodzaju iskierki. Czyżby był na tyle głodny, że zapomniał o tym wszystkim i dał się przekupić? Czy może jest taki sprytny i tylko udaje głupiego. Doprawdy, jest bardzo ciekawą osóbką. Oblizałam niezauważalnie kącik ust i odwróciłam się do niego plecami, chowając do torby maskę.
- Znam wspaniałą miejscówkę, z jakże wybornymi deserami -Powiedziałam przyjaźnie i zaczęłam odchodzić.
Chwilę później usłyszałam za sobą kroki. Słychać było, że szedł dość niepewnym krokiem, lecz nie zwalniał go ani nie przyśpieszał. Tak jakby przestrzegał się przed czymś. Spojrzałam na niego przez ramię, posyłając mu tym samym uroczy uśmiech.
- Co? Chyba się mnie nie boisz, prawda?
Juuzou zaśmiał się delikatnie, po czym podbiegł do mnie i wyrównał ze mną kroku. Splótł ręce na tyłu głowy i wbił wzrok przed siebie. W końcu wydusił.
- Nie pomyślałbym, że interesujesz się czymś... -Przeciągnął chwilę, aż w końcu dodał -Tak absurdalnym i dziwnym.
Skinęłam głową, zacierając ją do góry.
- Masz rację, ale zawsze miałam jakieś zamiłowanie do takiej sztuki... Tym bardziej że swego rodzaju aktorką teatralną byłą moja bliska ciocia, która w domu miała ogromną ilość tego wszystkiego -Oczywiście, był oto kłamstwo. Nigdy nikogo takiego nie było w mojej rodzinie, ale co lepszego mogłam wymyślić na poczekaniu?
Chłopak skinął kilka razy głową. Chyba już całkowicie to łyknął, przez co nie musiałam być aż tak spięta. Gdybym tylko mogła, otarłabym czoło z potu, ale nie chciałam wzbudzić kolejnych podejrzeń, tym bardziej że z każdym gwałtownym bądź dziwnym ruchem, mogłabym mu podpaść, a nawet i dać się zdemaskować, a tego nie chciałam.
<Juuzou?> Wiem, bezsensu... sądzę, że mi przebaczysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz