Odetchnąłem raz jeszcze, by przeczesać grzywkę palcami, a potem wstać. Zaszedłem w pierwszej kolejności do kuchni, gdzie nalałem sobie wody do szklanki, tak samo dla dziewczyny. Potem zaniosłem jej wodę do salonu. Usiadłem na szafce, stawiając jej wodę przy kanapie i powiedziałem:
- Sorry, to było nie w porządku... - powiedziałem już opanowanym głosem, bez zadyszki.
- Nie, to nie twoja wina... - odparła wzdychając.
- Oj daj spokój z tą winą... Po prostu uznajmy, że zajścia nie było. - rzuciłem sącząc wodę ze szklanki. Dłuższą chwilę milczała, by cicho spytać:
- A ty, czemu tak zareagowałeś...? - zapytała patrząc na mnie uważnie. Spojrzałem gdzieś bok.
- Przyjmijmy wersję, że nie lubię się rozbierać... - odparłem wymijająco. Nastała cisza, w której każde z nas sączyło swoją wodę.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz