Gdy weszliśmy do domu, KIchi już po chwili zniknęła mi z oczu. Czyżby znowu się gdzieś zapodziała? Zacząłem ją szukać po całym mieszkaniu, dopiero w ostatniej kolejności zajrzałem do łazienki. I znalazłem moja zgubę. O dziwo nie uciekała ale zażywała kąpieli. Było mi głupio że tak ją podglądam i chciałem od razu wyjść, ale jakoś tak nie umiałem. Gdy w końcu zauważyła moją obecność. Pisnęła:
- Juuzou! - zakrywając rękami poszczególne części ciała. - Czemu wlazłeś mi do łazienki?
- Bo jeszcze uciekłabyś przez okno. - powiedziałem udając niezadowolenie.
Kichi rozluźniła się nieco i powiedziała:
- Jesteś niemożliwy . Będziesz tak stał i się lampił czy połączysz przyjemne z pożytecznym i się ze mną umyjesz?
- Jesteś serio dziwna. - stwierdziłem. -Każda normalna już dawno by mnie stąd wywaliła, a ty? A ty mnie zapraszasz pod prysznic.
- I co? Wiesz że cie kocham, więc nie ma w tym nic złego że chcę być blisko....-Uśmiechnęła się do mnie i wróciła do kąpieli przestając się zasłaniać.
Nic nie odpowiedziałem tylko się patrzyłem w pewnym momencie zniecierpliwiona powiedziała:
- To włazisz czy nie?
- Nie dzięki. myłem się niedawno. Dosłownie przed spotkaniem ciebie.
Uśmiechnęła się szyderczo:
- W takim razie won mi ztąd. Jeśli nie chcesz się myć nie jesteś tu potrzebny.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- To moja łazienka.
Kichi westchnęła pod nosem. I odwrócona tyłem dalej mydliła włosy. W końcu postanowiłem że jednak nie zaszkodzi umyć się po raz drugi. Szybko zrzuciłem koszulkę, a następnie spodnie ale wtedy usłyszałem jak Kichi bierze ręcznik. Popatrzyłem w jej stronę już prawie całkiem rozebrany, gdy zobaczyłem że właśnie skończyła. Zmierzyła mnie wzrokiem. Zawstydzony złapałem się za tył głowy i powiedziałem:
- Widocznie się spóźniłem.
Kichi? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz