Stałam tam jak wryta słuchając tego co opowiada jej, jej......W sumie mogę powiedzieć kochanek, no bo razem nie jesteśmy, przynajmniej nie oficjalnie.
-Juuzou? -Spytała czerwonowłosa, patrząc na niego wzrokiem bystrych oczu. -Mogłeś kogoś zabić! Mogłeś sobie zrobić krzywdę! Ty...Ty... Nierozsądny, mały, bez wyobraźni dzieciaku! A co by było gdyby spowodował wypadek?! Co jakby tobie się coś stało? Jakby cię złapali i zamknęli? Co ja bym wtedy zrobiła?-Spytałam, a w moich błękitnych jak morska głębia oczach zaświeciły łzy. Ujęłam jego policzki i spojrzałam mu w oczy.
-Ale nic mi nie jest....-Powiedział tak spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało.
-A co jeśli on odzyska pamięć i cię wsadzą? -Na jej twarzy malowało się przerażenie, gwałtownie owinęła go ramionami i zamknęła w silnym uścisku, który odwzajemnił....
~*~
Od tamtego momentu minęły 2 tygodnie, była sobota, a my siedzieliśmy w domu i oglądaliśmy horrory, tuląc się na kanapie. Kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi, wstałam i poszłam otworzyć, jednak widząc w progu policję i naszego szefa, prawie zemdlałam.
-O co chodzi?-Spytałam cicho.
-Czy jest Suzuya Juuzou?-Spytali krótko.
-Tak, w salonie.....-Powiedziałam cicho, kiedy nagle Juuzou podszedł do mnie od tyłu i przytulił mnie mocno w pasie.
-O co chodzi?-Spytał szczerząc się psychicznie, a policja lekko cofnęła się do tyłu.
-Jest pan oskarżony o próbę zabójstwa i naruszenie prywatności oraz umyślne spowodowanie wypadku.....Proszę z nami.-Powiedzieli poważnie.
-Ni....-Zaczął Juuzou, ale przerwałam mu dając mu łokciem w brzuch.
-Juuzou idź.....-Powiedziałam popychając go do przodu. -Będzie dobrze, idź.....-Szepnęłam całując go po raz ostatni, na parę tygodni. Juuzou dostało się za to co zrobił, został skazany na dwa lata więzienia. Byłam smutna i załamana, a do tego, spodziewam się dziecka. Oczywiście odwiedzałam, go jednak nigdy nie powiedziałam mu o ciąży....
~*~
Juuzou wyszedł z wiezienia za dobre sprawowanie, po 5 miesiącach, nie widziałam go od 2 miesięcy, bo kiedy zaczęło widać moją ciążę wolałam mu się nie pokazywać.
Juuzou wszedł przez próg domu i jak wściekły wparował do salonu. Spojrzał na mnie wściekły jak i smutny i rozczarowany. Wstałam bardzo powoli, a moja biała, luźna suknia opadła na podłogę. Delikatnie dotknęłam brzucha, który był już zaokrąglony i duży. Wypuściłam powietrze ze świstem i z powrotem usiadłam patrząc na niego spokojnie. Chłopak podszedł do mnie milcząc cały czas.
Juuzou?
~*~
Od tamtego momentu minęły 2 tygodnie, była sobota, a my siedzieliśmy w domu i oglądaliśmy horrory, tuląc się na kanapie. Kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi, wstałam i poszłam otworzyć, jednak widząc w progu policję i naszego szefa, prawie zemdlałam.
-O co chodzi?-Spytałam cicho.
-Czy jest Suzuya Juuzou?-Spytali krótko.
-Tak, w salonie.....-Powiedziałam cicho, kiedy nagle Juuzou podszedł do mnie od tyłu i przytulił mnie mocno w pasie.
-O co chodzi?-Spytał szczerząc się psychicznie, a policja lekko cofnęła się do tyłu.
-Jest pan oskarżony o próbę zabójstwa i naruszenie prywatności oraz umyślne spowodowanie wypadku.....Proszę z nami.-Powiedzieli poważnie.
-Ni....-Zaczął Juuzou, ale przerwałam mu dając mu łokciem w brzuch.
-Juuzou idź.....-Powiedziałam popychając go do przodu. -Będzie dobrze, idź.....-Szepnęłam całując go po raz ostatni, na parę tygodni. Juuzou dostało się za to co zrobił, został skazany na dwa lata więzienia. Byłam smutna i załamana, a do tego, spodziewam się dziecka. Oczywiście odwiedzałam, go jednak nigdy nie powiedziałam mu o ciąży....
~*~
Juuzou wyszedł z wiezienia za dobre sprawowanie, po 5 miesiącach, nie widziałam go od 2 miesięcy, bo kiedy zaczęło widać moją ciążę wolałam mu się nie pokazywać.
Juuzou wszedł przez próg domu i jak wściekły wparował do salonu. Spojrzał na mnie wściekły jak i smutny i rozczarowany. Wstałam bardzo powoli, a moja biała, luźna suknia opadła na podłogę. Delikatnie dotknęłam brzucha, który był już zaokrąglony i duży. Wypuściłam powietrze ze świstem i z powrotem usiadłam patrząc na niego spokojnie. Chłopak podszedł do mnie milcząc cały czas.
Juuzou?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz