Spojrzałem na to zdziwiony. Dziewczyna musiała się nieźle wywalić. Delikatnie wziąłem ją na ręce. Jej twarz zrobiła się delikatnie czerwona. Postanowiłem nie zwracać na to jednak uwagi.
-Co cię boli?- spytałem.
-Kostka.- odparła.
Westchnąłem cicho. Zastanowiłem się chwilę. Jakiś tam opatrunek umiałem zrobić. Ale jednocześnie mogliśmy iść do szpitala. To zależało tylko od dziewczyny. Przyjrzałem się jej dokładnie zastanawiając się.
-Idziemy do szpitala czy wolisz nie?- zapytałem.
-Wolę nie.- odpowiedziała.
Pokiwałem głową. I zacząłem jakby nigdy nic iść w kierunku jej domu. Bo mój dom był niezbyt bezpiecznym dla niej miejscem. Nie chciałem by widziała coś takiego jak kanibalizm. Więc jej dom był dobrym pomysłem. Nie narzekałem, że ciężko bo Zoja ważyła naprawdę mało. Ważyła niczym takie piórko niesione przez zimowy wiatr. Lub jak ranny ptaszek niesiony przez ludzi do domu aby go wyleczyć. W sumie to nawet przez dzieci ghouli czasami. Po pewnym czasie dotarliśmy do jej domu. Nadal się pewnie dziwiła, że zapamiętałem tą drogę. Dla mnie to nie był problem. Dobra może trochę był. Weszliśmy do jej domu. Odłożyłem ją w pokoju na łóżku i poszedłem zamknąć drzwi. Po czym od razu do niej przyszedłem.
-Gdzie masz jakieś bandaże czy coś?- spytałem.
-W kuchni.- odparła.
Poszedłem i przeszukałem kuchnie. Wróciłem jakiś czas później i zrobiłem jej opatrunek najlepiej jak tylko umiałem. O delikatność się również starałem.
-No i już. Jak ja razie będziesz musiała to oszczędzać.- powiedziałem jak typowy ludzki lekarz.
(Zoja?)
środa, 13 lipca 2016
Od Uty cd Zoji
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz