Chłopak wziął mnie pod ramię, jednak ja stwierdziłam, że już teraz pomoc nie jest mi ani trochę potrzebna, chodź to prawdopodobnie było tylko moje głupie myślenie i staranie się, aby radzić sobie samemu i być niezależnym. Zawsze byłam niezależna, nikogo nie potrzebowałam, teraz miało niby być inaczej? Możliwe, że jakimś cudem sama bym ze wszystkiego wyszła.
Nagle stanelam w miejscu z lekko pomniejszonymi źrenicami. Chłopak mnie dogonił i zatrzymał się zdziwiony parę kroków odemnie. Zaczęłam nerwowo wycierać swoje usta o rękawy koszuli, którą dał mi Juuzou. Wydawało mi się, że zaraz zwymiotuje. Akurat teraz wszystko poukładało mi się w mozgownicy i przypomniałam sobie jak ten ohydny dres, ktorego w tej chwili jedzą robaki, mnie całował i oblizywał, a raczej pluł mi na usta. Fajne pierwsze pocałunki nie ma co.
- Co Ci? - zapytał chłopak gapiąc się na mnie
Popatrzyłam na niego wkurzona
- Nic. - po chwili ruszyłam dalej. Nie mogłam tak paradować w samej koszuli i bieliźnie oraz podartej sukience, która ledwo się trzymała mi na ciele.
- Muszę iść załatwić sobie ciuchy, bo tego już raczej nie zszyje.
Juuzou?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz