Przełykam nerwowo ślinę. Z każdym krokiem jestem coraz pewniejsza, że ktoś mnie obserwuje. Po moich plecach przechodzi nieprzyjemny deszcz, nienawidzę tego. Dłuższa chwila wystarczy, zatrzymuję się niedaleko drzewa i zaczynam rozglądać. Moja odpowiedź znajduje się bliżej niż myślę. Za drzewem spostrzegam znajomą czarnowłosą dziewczynę, Kutsechi. Patrzę na nią, a ona, spostrzegając się że została wykryta, zaczyna się cofać prosto na ulicę. Przerażona łapię ją za rękę i przyciągam do siebie. Serce kołota mi w piersi, nie ze względu na nagłą bliskość, tylko że ona mogła umrzeć z mojego powodu. Od razu do oczu nachodzą mi łzy. Nie wybaczyłabym tego sobie do końca życia. Co za hipokryzja... Zabijam dla pożywienia, a nie zapomniałabym śmierci przez potrącenie.
- Następnym razem uważaj. Jesteś za młoda, by umierać. - szepczę jej do ucha, po czym odsuwam od siebie - Miło, że się mną zainteresowałaś, ale nie ma we mnie nic ciekawego. Zwykła nastolatka o zwyczajnym życiu. - posyłam jej ciepły uśmiech.
Pocieram nadgarstek, wzdycham ciężko. Kilka sekund patrzę na boki, następnie kieruję wzrok na dziewczynę.
- Skoro już jesteśmy w takiej sytuacji... Zostańmy koleżankami. - uśmiecham się szeroko, sama nie wiem czy wymuszam go, czy jest on z serca - No wiesz, tak oficjalnie.
<Kutsechi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz