-Przez przeszczep wątroby Ghula, sama się nim stałam...... A kiedy mnie przygwoźdźiłeś do łóżka.... Ja..... Ja widziałam twarz faceta który mnie zgwałcił.... -Powiedziała cicho kuląc się w sobie.
Zapadła cisza. Po policzkach Kichi spłynęło parę łez. Usiadłem obok niej na łóżku i przytuliłem. Szepnąłem jej do ucha ciche :
- Przepraszam .
Dziewczyna się uspokoiła.
- Gadałem z lekarzami . Musisz zostać na oddziale jeszcze trzy noce. Potem możesz wrócić do domu pod warunkiem że w domu ktoś ciągle będzie nad tobą czuwał. Twój dom jest w ruinie, CCG zajmie się remontem ale to trochę potrwa. Dlatego na ten czas będziesz mieszkała u mnie.
Kichi popatrzyła na mnie.
- Znaczy... oczywiście jeśli chcesz. - powiedziałem zmieszany drapiąc się w tył głowy.
Uśmiechnęła się tylko i przytulając mnie powiedziała:
-Przynajmniej będę czuła się bezpiecznie.
W tym momencie wpadłem na szalony pomysł.
- Kichi, czy osoba która cię zgwałciła to jakiś naukowiec z laboratorium?
- Nie chciałabym o tym wspominać. Wybacz. - powiedziała chowając głowę w kolanach. Ale dodała. - Tak, był to jeden z tych obleśnych ludzi z laboratorium.
Pielęgniarka wróciła i domagała się żebym opuścił salę. Popatrzyłem na Kichi i powiedziałem:
- Wszystko będzie dobrze, już nikt więcej cię nie skrzywdzi. - i pocałowałem ja w czoło.
Następnego dnia przejrzałem wszystkie akta naukowców , i po długiej analizie znalazłem winnego. Już wcześniej były pogłoski że jest najbardziej okrutny ze wszystkich naukowców na oddziale.
Uśmiechnąłem się patrząc na zdjęcie z jego krzywym ryjem. Ciekawe czy można to jeszcze bardziej zepsuć? -zapytałem sam siebie.
Przez te trzy dni nie pojawiłem się ani w agencji ani u Kichi w szpitalu. Stałem się prześladowcą. Poznałem dokładny plan dnia naukowca, i określiłem miejsca w których najłatwiej będzie go dopaść. Najłatwiej było go zaskoczyć w domu. Mieszkał sam. Nie dziwię się nikt nie chciałby dzielić życia z takim oblechem . Tak więc pewnego pięknego wieczoru, włamałem się do jego domu i czekałem aż wróci. Wcześniej dokładnie przetrzęsnąłem jego dom. Miał pełno niesamowitych zabawek, które grzech było nie zabrać. Nagle drzwi do domu otworzyły się i oblech wszedł do domu. Miął bardzo nowoczesny i duży dom w którym łatwo było się ukryć. Gdy poszedł do kuchni. ja wróciłem do drzwi i zamknąłem je. Mężczyzna zaciekawiony hałasem wrócił i zobaczył mnie. Powiedział ździwiony:
- Juuzou? Co inspektor tu robi?
Uśmiechnąłem się psychicznie położyłem palec na ustach mówiąc:
- Ciiiii...
Tym samym rozpinając koszulę, pokazując jej zawartość jednocześnie łapiąc pierwsze noże do ręki, uśmiechając się.
Mężczyzna nie zdążył krzyknąć a już pierwsze noże wbiły mu się w kolana. Upadł. Wtedy dopiero zaczął wołać o pomoc. Szybkim krokiem podszedłem do niego i powiedziałem:
- Chętnie bym się z tobą pobawił, ale nie tym razem.
Kopnąłem go w głowę . Stracił przytomność.
Próbowałem go podnieść.
- Ale jesteś z pasiony. - powiedziałem próbując wziąć go na plecy.
Jego samochód był postawiony zaraz obok drzwi. Mieszkał w lesie, więc nie musiałem martwić się o świadków. Wpakowałem jego ciężkie cielsko do bagażnika, i zamknąłem go nie zauważając na początku że przytrzasnąłem mu rękę. Na ten widok zaśmiałem się:
-Oj będzie ślad.
Zamknąłem bagażnik, tym razem dokładnie. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem w stronę obrzeży Tokyo gdzie mieścił się mój dom. Gdy zataskałem ciało do salonu, posadziłem je na metalowym krześle wcześniej przygotowanym. I związałem ciężkimi metalowymi łańcuchami. Grubas jeszcze nie odzyskał świadomości i bardzo dobrze. Ale na wszelki wypadek zakleiłem mu usta jakby miał się obudzić podczas gdy ja pojadę do Kichi. Zasłoniłem wszystkie rolety i z powrotem wsiadłem do samochodu kierując się na szpital.
Odebrałem Kichi która już na mnie czekała:
- Przepraszam że nie przyszedłem, ale miałem bardzo ważną sprawę do załatwienia. A właśnie mam dla ciebie małą niespodziankę. - uśmiechnąłem się patrząc na drogę.
Kichi popatrzyła na mnie pytająco.
Gdy weszliśmy do domu zaprowadziłem ją do salonu, gdzie stanęła jak wryta gdy zobaczyła postać siedzącą na metalowym krześle na samym środku pokoju.
Wszedłem za nią i krzyknąłem radośnie:
- Niespodzianka!
Kichi nic nie odpowiedziała cofnęła się tylko. Podszedłem do niej od tyłu i powiedziałem spokojnie łapiąc za rękę:
- Spokojnie teraz już nic ci nie zrobi. Jestem przy tobie nie pozwolę a to.
Kichi przełknęła ślinę. Wyrzuciłem na podłogę wszystkie narzędzia które zabrałem z jego domu.
- Możemy się tym trochę pobawić. - uśmiechnąłem się.
Poszedłem po wiadro które napełniłem po brzegi zimną wodą, następnie wylałem na głowę nieprzytomnemu mężczyźnie który zaraz odzyskał przytomność. Ale nie mógł nic mówić bo miał zaklejone usta.
- Chciałbym słyszeć co ma do powiedzenia. Ale jak odkleję mu japę, to zacznie się drzeć i jeszcze przywoła sąsiadów. dlatego też zejdźmy z nim do piwnicy tam go nikt nie usłyszy.
Otworzyłem drzwi za którymi były schody prowadzące w dół. Przysunąłem krzesło, i powiedziałem:
-Może trochę zatrząść.
Po czym kopnąłem krzesło po schodach. Gdy usłyszeliśmy że krzesło z mężczyzną znalazło się na samym dole powiedziałem :
- Panie pierwsze. - uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
Kichi? ( proszę wyślij mi odpowiedź na pocztę, ponieważ wyjeżdżam . Jak wrócę wstawię twoja odpowiedź i od razu odpiszę :3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz