Wow. Rozpędziła się nieco. Uśmiechnąłem się tylko i odpowiedziałem:
- Nie ma problemu, ale może załatwmy to jutro. Twoja ręka spuchła, co jest normalne. Ale może jednak bądźmy ostrożni. Zobaczmy jak twoje ciało zareaguje na drugi dzień. Jutro zrobimy nowe.
Dziewczyna zapatrzona w swoją rękę kiwnęła głową i wstała. Umówiliśmy się w tej samej restauracji co wcześniej o tej samej godzinie. Wyszła o wile bardziej szczęśliwsza niż tutaj weszła. Gdy już była daleko zauważyłem dopiero że nie wzięła swojego noża wziąłem go w rękę i powiedziałem sam do siebie:
- Czyżby już cię nie potrzebowała?
Następnego dnia punktualnie zjawiłem się w umówionym miejscu. Było pusto, po chwili weszła Kutsechi. Usiadł obok mnie. Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć. Szybko wyciągnąłem jej nóż z kieszeni, podrzuciłem nam ponad głowy, i złapałem z powrotem w powietrzu po czym wbiłem w stolik.
- Zapomniałaś. To jak namyśliłaś się które miejsce dziś będziemy okaleczać? - uśmiechnąłem się na samą myśl o tym .Na moim ciele już brakowało miejsca, więc brakowało mi tego zajęcia. A tu nagle pojawiła się ona. No lepszego prezentu od losu nie mogłem dostać. Żywy manekin.
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz