piątek, 8 lipca 2016

Od Kurumi C.D Kaneki'ego

Gdy weszliśmy do małego ogrodu, rozdzieliliśmy się. Ja poszłam poobserwować zwierzęta w zagrodach, zaś Kaneki... usiadł na ławce i wszystkiemu się przyglądał z daleka, ale nie na długo, gdyż 'odwiedził' go osiołek. Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do owiec, a właściwie do jednej, białej i odosobnionej. Przykucnęłam przy niej i zaczęłam ją głaskać, a ta stała i aż prosiła o pieszczochy. Niedługo potem podeszły do mnie dwie inne owce, koza, jak i kaczka. Wszystko było białe, tylko ja się wyróżniałam, przez co zaczęłam się śmiać. Zaraz po tym poszłam po przekąski dla nich, wróciłam i zaczęłam je karmić. Długo nie musiałam czekać na uwagę ze strony innych zwierząt, również i osiołka, który nadal napastował biednego chłopaka. Wokół mnie zebrało się pełno zwierząt, a ja uszczęśliwiona, dawałam po kolei smakołyki. Będąc nimi zajęta, nie zauważyłam, kiedy chłopak podszedł do mnie i zaczął mi pomagać. Kiedy spostrzegłam go koło siebie, uśmiechnęłam się radośnie, co szybko odwzajemnił. Po kilku minutach całe jedzenie nam się skończyło, przez co zwierzęta odeszły od naszej dwójki w poszukiwaniu innych głupców, którzy je nakarmią. Przysłoniłam usta dłonią i zaczęłam szczerze się śmiać. Chwilę to trwało, kiedy doszłam w końcu do ładu. Wyszliśmy z mini zoo i po omówieniu co dalej, skierowaliśmy się do budki z jedzeniem. Tam kupiliśmy popcorn i dwie małe cole i poszliśmy na przedstawienie, które miało się niedługo odbyć. Dotarliśmy tam na ostatnią chwilę, bo gdy otwarliśmy drzwi, akurat zaczęli grać. Zasiedliśmy na siedzeniach dość z przodu widowni i zaczęliśmy oglądać. Było całkiem zabawnie. Dużo się działo i choć było to przedstawienie aktorskie na żywo, cały coś dochodziło coś nowego, a nawet i niespodziewanego. Po tym krótkim, pełnym wielu radosnych emocji występu, nadszedł czas na magika. Wszedł na scenę i od razu zadziwił widownie, bo właściwie pojawił się znikąd. Pokazywał różne sztuczki, brał niczego nieświadomych ochotników do siebie i zabawiał. Bardzo się w to wkręciłam. Nie zdołałam nawet zamienić ani jednego słowa z Kanekim, kiedy na scenę wszedł magik. W trakcie małych przygotowywań do następnego numeru, w końcu się odezwałam.
- Jak dobrze, że tutaj przyszliśmy! -Spojrzałam się w jego stronę i oparłam się wygodnie na oparciu -A ty? Dobrze się bawisz?
Chłopak uśmiechnął się i skinął radośnie głową, po czym zaczął wodzić wzrokiem po pomieszczeniu, tak jakby coś mu tu nie pasowało. Wzdychnęłam głęboko i znów spojrzałam się w kierunku sceny, na której ponownie pojawił się magik.
- A teraz drodzy państwa, mam wam do przedstawienia całkowicie nową i niepowtarzalną sztuczkę, której nikt nigdy nie robił! -Powiedział to z szerokim, wręcz przesadzonym uśmiechem i odsłonił wielką skrzynię, która stała na środku.
Publiczność zamilkła, lecz po chwili zaczęły wśród nas krążyć szepty. To, co znajdywało się na scenie, było... okropne i zadziwiające. Wpięłam się w fotel i spojrzałam się na Kanekiego, który wyglądał, jakby zobaczył ducha. Jego również to sparaliżowało. Wtedy usłyszeliśmy, że wszelakie drzwi czy też okna, zatrzaskują się, uniemożliwiając wejście, jak i wyjście z pomieszczenia. Wszyscy zaczęli w popłochu dopytywać się, co dokładnie się dzieje. Tylko ja i Kaneki patrzyliśmy na ów magika, który zaśmiał się przeraźliwym śmiechem i ściągnął swą okrywę, odkrywając swoją prawdziwą twarz. Wszystko zamilkło.
<Kaneki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz