Oberwałam. Spadłam na ziemię i nie mogłam wykonać żadnego ruchu, tak jakby moje ciało się poddało. Wtedy Kaneki przemienił się w to, co tak bardzo chciałam ujrzeć od dłuższego czasu. Ghoul-Magik zaatakował go powtórnie, a on chroniąc samego siebie, ochronił i mnie, lecz dla niego nie skończyło się to tak kolorowo. Zatrzymał się na ścianie za mną, robiąc przy tym niemałe wgniecenie. Zaciskając zęby, próbowałam wstać, lecz ghoul nadepnął mnie i z powrotem przycisnął do ziemi. Syknęłam z bólu, który zaczął rozchodzić się po moim ciele. Mruknął coś pod nosem, po czym kopnął mnie na drugi kraniec pomieszczenie. Zakończyłam swój lot na sprzęcie scenicznym i nie powiem, nie było to zbyt miękkie lądowanie. Splunęłam krwią i wtedy usłyszałam ciche pojękiwania ze strony przyjaciela. Uniosłam głowę na tyle wysoko, jak bardzo mogłam i znów zobaczyłam, jak ten go unosi. Kaneki szarpał się, próbował się wyrwać, lecz ten go nie puszczał. Zamknęłam oczy, gdy tylko usłyszałam inne kroki. Czyżby miał pomocników? Tak, jak najbardziej. Miał dwóch, którzy podeszli do niego, a mną się w ogóle nie interesowali. Poczułam, jak przez moje ciało przechodzi dziwne uczucie. Otworzyłam szeroko oczy i wiedziałam, że już straciłam nad sobą kontrolę. Rany zagoiły mi się, a ja sama wstałam, przewalając rzeczy. Pomagierzy spojrzeli się w moją stronę z obojętnością. Przeszłam kilka kroków, aż w końcu spojrzałam się w ich kierunku z psychicznym uśmiechem. Wtedy z moich pleców wyrosły cztery, krwistoczerwone macki, które były skierowane na nich. Oni tylko prychnęli z niezadowoleniem, po czym sami aktywowali swoje. Schyliłam się lekko do przodu i ni stąd, ni stamtąd znalazłam się przy nich. Nie mieli nawet czasu na reakcję, gdyż jednym ruchem przebiłam ich ciała. Wyjmując z nich kagune, oblizałam dłoń z krwi i spojrzałam się w stronę Kaneki'ego. Pseudo magik puścił go, zrzucając bezbronnego na ziemię. Odwrócił swoje ciało w moją stronę i dobrze mi się przyjrzał. W końcu powiedział z lekkim uśmieszkiem.
- Nie wierzę! W końcu znalazłem! -Wskazał na mnie palcem -Znalazłem śmierć we własnej osobie... Niebywałe! -Wykrzyknął a jego kagune zwiększyło swoją wydajność.
Prychnęłam niezadowolenie i wyprostowałam się, ukazując mu swój Kakugan. Uśmiechnął się złowieszczo i ponownie na mnie ruszył. Próbowałam robić uniki, a gdy tylko to nie wystarczyło, zaczęłam się bronić kagune. W pewnym momencie znalazłam się za nim, przez co zdołałam go zranić, a tak dosłownie mówiąc, przebiłam go na wylot. Gdy tylko wyciągnęłam z niego swoją broń podeszłam do Kaneki'ego i przykucnęłam przy nim. Uniosłam jego głowę i patrzyłam się na niego, a następnie uśmiechnęłam się delikatnie.
- Przepraszam... -Wyszeptałam i szybko dezaktywowałam kagune.
Wstałam i podałam dłoń Kanekiemu, który dopiero po chwili namysłu przyjął moją pomoc. Nadal, trzymając go za rękęm wyprowadziłam nas z pomieszczenia, a następnie z parku rozrywki. Nie chciałam żadnych kłopotów, lecz wiedziałam, że niedługo nadejdą. Po kilkunastu minutach zatrzymałam się w jakimś opuszczonym budynku. Gdy tylko rozluźniłam uścisk, Kaneki czym prędzej odszedł ode mnie. Wciąż wodziłam za nim wzrokiem.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz