Ojoj dobrze, że coś mnie tknęło i jednak wyszedłem zaraz za Kanekim, bo byłoby nie za ciekawie. W ostatniej chwili zjawiłem się obok czarnowlosego, który zasłonił własnym ciałem nieprzytomnego chłopaka, leżącego na ziemi. Z ogromną siłą kopnąłem atakującego go ghoula w bok twarzy, aż poleciał na ścianę ścianę hukiem.
- R-Ranmaru... - wydusił Kaneki.
- Później podziękujesz. - rzuciłem jedynie i ruszyłem z zawrotną prędkością na ghoula, który podnosił się z ziemi kaszląc.
Zanim zdążył wstać, byłem przy nim i złapałem go za głowę, by z całej siły uderzyć jego czaszką o ścianę. Trysnęła krew, ale dla pewności trzasnąłem nim raz jeszcze i raz jeszcze. Z jego głowy została krwawa masa, z pewnością już się nie ruszy. Jednak dla zasady wgryzłem się w jego Kagunę i wyszarpałem ją zębami z jego pleców. Wstałem prostując się i podszedłem do Kanekiego, który był nieprzytomny z przerażenia.
- Nic ci nie jest, młody? - spytałem oblizując wargi z krwi, po czym zacząłem wylizywać palce.
- N-nie... - wydusił patrząc raz na tego co zabiła moja ofiara, raz na nią samą. Zgięło go i zwymiotował. Położyłem mu dłoń na plecach, dając się uspokoić.
- Luz... Już jest okay, więcej ich nie zobaczysz... - zapewniłem spokojnym głosem, po czym podałem mu husteczkę higieniczną, żeby wytarł usta.
Podszedłem do jego przypuszczalnego kumpla i sprawdziłem puls i oddech. Żył. Jedynie stracił przytomność. Wziąłem go na ręce i podszedłem do Kanekiego.
- Chodź... Nic tu po nas, niedługo będzie tu zamieszanie, a wtedy lepiej, żeby nas tu nie było... - powiedziałem łagodnie i delikatnie pchnąłem go do przodu, żeby ruszył. Był roztrzęsiony. Pewnie jeszcze nigdy nie walczył, ani nie musiał na to patrzeć. Biedak...
Odniosłem jego przyjaciela do niego do mieszkania, a potem opatrzyłem rudemu rozbitą głowę. Kaneki w tym czasie siedział w kącie na krześle i milczał. Wciąż był w szoku. Zrobiłem chłopakowi kawy i zaniosłem mu.
- Masz. I już się uspokój. Naprawdę nic ci już nie grozi. Jemu też nie. To powierzchowna rana, po prostu się uderzył, albo raczej został uderzony. Wyliże się. Za trzy dni zostanie mu tylko siniak. - zapewniłem.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz