Hm... Ciekawe czego tacy mili Panowie chcą od Dziadka... Pewnie nic tak miłego... Hm... Kurczę, aż mnie korci, żeby podsłuchać o czym będą rozmawiać...
- O czym myślisz? - zapytał Kaneki wygrywając mnie z "niecnych knowań".
- A o niczym. Aż korci, żeby podsłuchać. - zaśmiałem się, ale wróciłem do picia kawy.
- Masz takie luźne podejście do życia... Nie boisz się, że ktoś cię rozpozna, wyda albo cokolwiek? - przyjrzał mi się nie rozumiejąc chyba jak mogę być taki wyluzowany w pobliżu gołębi. Teoretycznie mogli by sobie tu teraz podejść u stwierdzić, że nas oboje zaszlachtują. No ale przecież bez ryzyka nie ma zabawy, co nie?
- Po co tracić czas na jakieś ponure myśli i złorzeczenia, skoro można się świetni bawić? Z resztą, akurat inspektorów to ja się nie boję, CCG schodzi na psy. - parsknąłem bawiąc się kostkami cukru i układając je na stole w piramidę wygladającą aztecka świątynia.
- Nie martwi cię ani trochę wizja, że zamkną cię w laboratorium albo zabiją? - kontynuował przyglądając się moim dłoniom, które w najlepsze zaczęły budować nam na stole Machu Picchu.
- A tam. Jakby pojawiła się taka okazja, to wtedy bym się martwił. - wzruszyłem ramionami i odwróciłem się, by zabrać cukiernicę z sąsiedniego stołu nie zważając na to, że ktoś przy nim siedzi, po czym kontynuowałem swoją cukrową makietę.
- A ty? Kaneki? Boisz się wylądować z labie? - zapytałem nie odrywając wzroku od cukrowych budowli.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz