Po powrocie do siebie nakarmiłem kocurki, a potem siadłem do komputera. Przejrzałem maile, w których dostałem kilka nowych zleceń, po czym wziąłem się za nie chronologicznie. Tak więc musiałem shackować konto e-mailowe jakiejś grubej ryby, znaleźć jakieś wiadomości, a potem je przesłać, potem włamać się do monitoringu willi jedngo polityka... Na takich sprawach zszedł mi czas do jakiejś pierwszej, później stwierdziłem, że mogę skończyć jutro, bo czemu nie. Wyłączyłem komputer i wziąłem się za czytanie tomiku wierszy pewnego angielskiego poety z dziewiętnastego wieku. Poczytałem sobie trochę, potem wziąłem się za lekturę biografii Mussoliniego, dyktatorzy to bardzo ciekawe persony, takie moje zdanie, aby o jakiejś trzeciej położyć się spać.
Następnego dnia obudziłem się o jedenastej, zjadłem śniadanie i przygotowałem "normalnie" wyglądający posiłek dla Kanekiego i z ludzkiego żarcia danie dla tego całego Hide, po czym poszedłem do mieszkania czarnowłosego. Wprosiłem się do środka i bezceremonialnie wszedłem do kuchni.
- O-ojej... Ranmaru... - powiedział chłopak nie mało zdziwiony wchodząc do kuchni.
- No ktoś się tobą musi zająć, młody. Jak tam twój koleżka? - zagadnąłem wyciągając z plastikowej torby dwa styropianowe pudełka, do których włożyłem jedzenie dla nich.
- Dobrze. Aktualnie... - zaczął, ale w tej chwili do kuchni wszedł chłopak.
- Co z ciebie za typek? - zapytał wieszając się na Kanekim i patrząc na mnie z zainteresowaniem.
- Znajomy Kanekiego. Mów mi Ranmaru. - puściłem mu oczko i wyjąłem z szafki dwa talerze, by przełożyć na nie jedzenie.
- Wow! Ale to zaczepiście wygląda! - Hide aż się oczy zaświeciły.
- Hehe. No wiem, jestem zajebisty. - wyszczerzyłem się wielce z siebie zadowolony, po czym podałem im po właściwym talerzu. Dania pozornie wyglądały tak samo, no ale to Kanekiego było można się domyślić czym. - Żreć póki ciepłe, dzieciaki! - zaśmiałem się.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz