Poszedłem za dziewczyną, bo w roztargnieniu zostawiła ten feralny portfel. Chciałem jej go oddać, a ta zaczęła się miotać jak opętana i wyzywać mnie od zboczeńców. Złapałem ją delikatnie acz stanowczo za ramiona i spojrzałem w oczy, niejako hipnotyzując ją spojrzeniem, przez co przestała się szarpać i teraz gapiła się na mnie w bezruchu.
- Wykuzuj, dzika. Znów zapomniałaś portfela, a ja nie jestem żadnym zboczeńcem. - powiedziałem podając jej przedmiot. Ona nagle nie wiedzieć czemu się rozpłakała. Co ja mam niby w takiej sytuacji zrobić, przepraszam bardzo?! - E-ej, nie płacz... Nie płacz, przecież nic się nie stało. - zacząłem ją pocieszać nie wiedząc co jej się tak nagle stało i przepraszać, jeśli zrobiłem coś nie tak. - No już, przepraszam, tylko już nie płacz...! Chciałem ci tylko ten głupi portfel oddać, nic więcej...! - zapewniłem co najmniej zdezorientowany i zagubiony w tej dziwacznej i dość niezręcznej sytuacji.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz